Heraldyka polska ma przynajmniej kilka cech wyróżniających ją na tle innych heraldyk zachodnio- i środkowoeuropejskich. Jedną z nich jest obecność herbownych zwanych też niekiedy klejnotnymi oraz współherbownymi a zatem osób i rodzin, które posługiwały się tym samym herbem albo jego odmianami posiadającymi wspólny kościec.
Herbowni byli częścią tak zwanego rodu herbowego, jeżeli zaś cieszył się on popularnością, w skład jednego rodu mogło wchodzić nawet kilkaset rodzin.
Jak łatwo się domyślić, dowiedzenie pokrewieństwa pomiędzy wszystkimi herbownymi było karkołomnym zadaniem. Niekiedy związki pomiędzy kolejnymi członkami rodu herbowego były nadzwyczaj luźne, mogło przy tym zdarzyć się i tak, że nie istniały wcale.
Nie oznaczało to wcale, że herbowni nie odczuwali w stosunku do siebie zobowiązań. Przeciwnie, przez stulecia towarzyszyła im swego rodzaju solidarność rodowa, stad też rody herbowe niekiedy utożsamiane były z klanami. Owszem, solidarność ta nigdy nie przyjęła postaci skodyfikowanego zobowiązania, rody herbowe starały się jednak wspierać swoich członków nawet, jeśli nie należeli oni do węższego kręgu rodzinnego.
Istnienie rodów herbowych miało jeszcze jedną konsekwencję. O ile na zachodzie Europy istniało wiele herbów (niekiedy miały je nawet nie całe rodziny, ale ich najwybitniejsi członkowie), o tyle na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej liczba ta zawsze była ograniczona. Stąd też każdy herb miał swoją nazwę niekiedy tożsamą z zawołaniem herbowym.